28.12.16

Od Collina cd. Yaotzina

No i co ja mu niby miałem powiedzieć? No, śnił mi ie koszmar z tobą. Wszedłeś na drzewo, ja za tobą i nagle byłeś martwy. Zwisałeś na drzewie ze sznurkiem owiniętym wokół szyi. Dyndałeś, a ja cię kopnąłem w twarz. Pięknie to brzmi, prawda? Dlatego mu nie chciałem nic mówić. Tym bardziej, żeby się ne martwił, oraz żeby on sam nie miał koszmarów. Szkoda tylko, ze był na mnie nieco zły, ale jakoś to wytrzymam. Po za tym gdy tak marszczy czółko jest strasznie uroczy. Jejku...
Wstał i wyszedł z kuchni kierując się do pokoju, z zamiarem zaśnięcia. Chociaż wątpię, że na prawdę mu się chciało spać. Raczej był na mnie zły, że nie powiedziałem mu wszystkiego. Ech... ale czy ja mam mu naprawdę wytłumaczyć, co mi się śniło?! Chciałem pójść za nim, ale przed tym zajrzałem do łazienki, w której dzisiaj jeszcze nie byłem. Spojrzałem w lustro. Niby przede mną stał wyspany chłop, ale jednak wyglądał na okropnie, że nie wiadomo, czy nawet zmrużył oko tej nocy. Oblałem twarz zimną wodą, co dosyć pomogło. Załatwiłem resztę spraw i wyszedłem z łazienki. Spojrzałem na zegar, było już południe. Tak długo spaliśmy czy jak? Przecież na telefonie widniała godzina wcześniejsza. A... zapomniałem. To Moskwa, zmiana czasu czy jakoś tak. Kurde... Poszedłem do pokoju Yao. Leżał plackiem na łóżku z otwartymi oczami.
- Czemu nie śpisz? - zapytałem siadając obok niego. Spojrzał na mnie morderczym wzrokiem, a gdy dotknąłem jego włosów odwrócił się na drugą stronę i wlepił swoje oczka w ścianę. Fuknął coś pod nosem i zakrył się kołdrą. Czyli jest zły... no nie... Westchnąłem, po czym położyłem się na nim, a raczej zawisłem. Opierałem się rękoma o łóżko, aby go nie przygnieść. - Yao... - zacząłem przeciągać jego imię. Mruczał coś pod nosem. Zabrałem kołdrę z jego twarzy, a ten spojrzał na mnie spod byka. - Zły jesteś? - zapytałem.
- A nie widać? - fuknął, chociaż trochę smutno. Znowu odwrócił wzrok na ścianę, a ja się położyłem obok niego, odgradzając go betonu. Popatrzył na mnie przez kilka sekund, po czym chciał się odwrócił, ale ja byłem szybszy. Objąłem go i przybliżyłem jego twarz do swojej, całując go. Może i był zły, ale się nie odsunął. Po pocałunku milczał chwilę unikając mojego wzroku. - Wiem, że powinienem uszanować twoją prywatność, ale martwię się - wytłumaczył po jakimś czasie, chowając głowę w moim torsie. Położyłem dłoń na jego blond włosach i zacząłem go głaskać. Powiedzieć? Nie powiedzieć. Powiedzieć? Nie powiedzieć. Powtarzałem to sobie jak małe dziewczę zrywające białe płatki z kwiatka powtarzając "kocha? nie kocha".
- Jeju... - mruknąłem niezadowolony, że pomimo, iż to ja jestem starszy, ulegam jemu. - Śniłeś mi się. Koszmar, w którym cię straciłem - wtuliłem go do siebie. - Byłeś martwy, wisiałeś na drzewie... - powiedziałem ciszej. Tak bardzo nie chciałem tego mówić, a słowa tak ciężko wychodziły z mojego gardła, że dziwie się, iż wypowiedziałem je normalnie. Zamilkł. Nie poruszył się, a ja znowu się spiąłem. W końcu jednak podniósł głowę i popatrzył na mnie słodkimi ślepkami. - Lepiej ci? - zapytałem lekko ironicznie, ale jednak się uśmiechałem. Skinął głowa z lekkim uśmiechem na bladej twarzy, po czym mnie pocałował.
- Tak, zdecydowanie się zarazisz - stwierdził z cichym śmiechem.
- I cię to bawi? - sam się zaśmiałem. - Najwyżej ty będziesz latać w krótkim rękawku po podwórku, a ja będę leżał i pił to, co mi da twój dziadek - stwierdziłem wyobrażając siebie siedzącego na kanapie, owinięty w kocyk i popijającego jakaś ziołową herbatkę na rozgrzanie, z wielkim pudłem chusteczek w jednej dłoni, a zaraz obok wielki worek z tymi zużytymi.
- Nigdzie się bez ciebie nie ruszam - objął mnie swoimi rączkami. Ponownie go ucałowałem, tym razem bardziej namiętnie. Miałem na niego ochotę, ale nie chciałem go męczyć.
- Szkoda, że źle się czujesz... - stwierdziłem nie przestając go całować, aż w końcu odsunąłem twarz i dałem mu odsapnąć. Popatrzyłem na jego uroczą twarzyczkę ciesząc się, że jednak jest przy mnie, żywy i mogę go całować.

<Yao? A ja mam w cholerę tej weny ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz